Cały świat tańczy przeciwko przemocy. „Miliard bitych kobiet to zbrodnia, miliard tańczących kobiet to rewolucja” (Gazeta.pl, 14.02.2013)

Nagranie instruujące, jak tańczyć podczas akcji „Nazywam się miliard” (fot. youtube.com)

Pierwszy raz w historii kobiety i mężczyźni w 200 krajach wyjdą na ulice, żeby tańczyć i protestować przeciwko przemocy – mówi w rozmowie z TOK FM Joanna Piotrowska (organizatorka). – Chcemy pokazać, że mamy siłę i będziemy robić wszystko, żeby natychmiast zmieniło się prawo i chroniło ofiary przemocy – tłumaczy. Kobiety, zatańczmy przeciwko przemocy!

Kierowana przez Piotrowską Fundacja Feminoteka zaprasza dziś na akcję „Nazywam się miliard”, skierowaną przeciwko przemocy wobec kobiet. Odbędzie się ona w 25 polskich miastach. Inicjatorką całego przedsięwzięcia jest Eve Ensler, feministka, autorka kontrowersyjnej książki „Monologi waginy”, w której poruszała problem przemocy wobec kobiet. Akcję nazwała „One Billion Rising”, (polska wersja to „Nazywam się miliard”), gdyż zdaniem Ensler na świecie miliard kobiet w ciągu swojego życia padło lub padnie ofiarą gwałtu. W 2011 r., po fali gwałtów w USA, napisała: Nieproszony fiut w naszym tyłku albo w pochwie nie jest ani odrobinę zabawny. Mam dość mówienia o gwałcie pięknymi słówkami. To trwało zbyt długo; byłyśmy zbyt wyrozumiałe. To nasza kolej, by gwałtownie domagać się uwagi.

Uwagę przykuć mają flash moby, które odbędą się w 200 krajach i 25 miastach w Polsce. Kobiety i mężczyźni będą tańczyć w rytm piosenki „Break the Chain”. Dlaczego taniec? „Tańcząc rządzę swoim ciałem. Wspólny taniec wyzwala energię” – czytamy na stronie internetowej akcji.

„Ensler powinna dostać za to Pokojową Nagrodę Nobla”

Joanna Piotrowska, prezeska Fundacji Feminoteka, która koordynuje akcję w Polsce, uważa, że taneczna forma pozwala rozpropagować tę inicjatywę. – Liczyłam, że zgłosi się pięć miast, góra dziesięć. Jak zobaczyłam kolejne, byłam w absolutnym szoku – przyznaje. – Bardzo trudno namówić kobiety, żeby protestowały w swojej sprawie. Zwłaszcza te, które doświadczyły przemocy. Ta akcja jest nieprawdopodobna, Eve Ensler powinna dostać za to Pokojową Nagrodę Nobla – mówi Piotrowska.

Akcja odbywa się w walentynki. I nie jest to przypadek: – Chodzi nam o prawdziwą miłość i szacunek, a nie tylko kwiatki i bombonierki – podkreśla Piotrowska.

Jednak „Nazywam się miliard” to nie tylko taniec. – Chcemy pokazać, że mamy siłę i będziemy robić wszystko, żeby natychmiast zmieniło się prawo i chroniło ofiary przemocy – tłumaczy Piotrowska. W kampanię społeczną towarzyszącą akcji zaangażowały się m.in. Kayah, Kora Jackowska, Olga Frycz i Dorota Wellman. – Mam nadzieję, że to da siłę i odwagę innym kobietom, aby nie zgadzały się na to, co się dzieje. Mówimy w imieniu tych kobiet, które się boją i wstydzą. To nie one mają się wstydzić, tylko sprawca przemocy – wyjaśnia prezeska Feminoteki.

Zdaniem Urszuli Nowakowskiej, założycielki Centrum Praw Kobiet, takie akcje są potrzebne: – Ciągle za mało o tym mówimy, za dużo kobiet się wstydzi – przyznaje. Podkreśla jednak, że za takimi akcjami muszą iść działania, które rozwiążą konkretne problemy. – Prawo jest trochę lepsze niż jeszcze 10 lat temu, ale wciąż jest wiele do zrobienia – tłumaczy.

Jest o co walczyć

– Kodeks karny kompletnie nie chroni ofiar gwałtu. Ustawa antyprzemocowa jest dobra, ale nie jest realizowana. 80 proc. wyroków za przemoc wobec kobiet to wyroki w zawieszeniu – wylicza Piotrowska. – Sprawcy są kompletnie bezkarni, czegoś takiego nie ma w Unii Europejskiej – dodaje. Feminoteka szacuje, że w Polsce przemocy fizycznej i seksualnej doświadcza od 700 tys. do miliona kobiet. Ofiary rzadko kiedy szukają pomocy na komisariacie czy w innej państwowej instytucji. Nieufność urzędników czy funkcjonariusze podważający ich wiarygodność powodują kolejną traumę.

– Jesteśmy dość konserwatywnym krajem, tradycyjnie postrzegamy role kobiet i mężczyzn. Naczelną wartością jest rodzina, a nie prawa człowieka – przyznaje Nowakowska. Dodaje, że myślenie o problemie zmienia się na niekorzyść kobiet. – Jeszcze w latach 90. mówiliśmy o naruszeniu praw człowieka czy przestępstwie. Teraz to „problem rodziny”.

Zdaniem Nowakowskiej system nie jest wystarczająco skoncentrowany na ofiarach przemocy. Podkreśla, że wystarczy spojrzeć na statystyki, które pokazują raczej ułomność państwa, a nie zanikanie problemu: – Spada liczba niebieskich kart zakładanych przez policję, spada liczba wszczętych postępowań, jest więcej umorzeń przy mniejszej liczbie wyroków skazujących. Coś jest nie w porządku.

Pomoc w czasie pandemii Pomoc w czasie pandemii