• Do 2016 roku Centrum Praw Kobiet działało i pomagało ofiarom przemocy dzięki dotacjom z ministerstwa sprawiedliwości
  • Zdaniem prezeski CPK odmowa resortu sprawiedliwości jest motywowana politycznie i ideologicznie
  • Centrum bezwzględnie popiera konwencję antyprzemocową co do której obecny rząd jest mocno sceptyczny
  • Resort sprawiedliwości zapewnia, że żadne względy pozamerytoryczne nie przesądziły o przyznawaniu pieniędzy
  • Jak wyjaśnia rzecznik ministerstwa, komisja konkursowa nie wiedziała o tym, że dyrektor jednej z obdarowanych fundacji może mieć problemy z prawem

Jak wyjaśnia Nowakowska, Centrum ma ponad dwie dekady doświadczeń w pomaganiu potrzebującym kobietom. – My to doświadczenie mamy, w przeciwieństwie do wielu organizacji, które dostały dofinansowanie z MS. Mamy klientki, które chcą korzystać z naszej pomocy. Pomogłyśmy wielu dziesiątkom tysięcy pokrzywdzonych, między innymi dzięki dotacjom z resortu sprawiedliwości. Ale przy podejściu obecnych władz, obawiam się o nasz dalszy byt i tym samym o los kobiet, które nam zaufały i szukają u nas pomocy – kwituje prezeska CPK.

Pieniądze tylko dla „prawomyślnych”?

Ministerstwo rozdzieliło między 30 organizacji blisko 16 milionów złotych. CPK wnioskowało o około 400 tysięcy w Warszawie, nieco mniej w Łodzi, Wrocławiu i Gdańsku, gdzie ma swoje siedziby. Resort Zbigniewa Ziobry już po raz drugi odmówił Centrum przyznania pieniędzy. Gdy rozdzielano dotacje na rok 2016, ministerstwo uzasadniało, że Centrum pieniędzy nie dostanie, bo… pomaga tylko kobietom, więc zbyt mocno zawęża kryteria. Tyle że – zgodnie ze wszystkimi statystykami – przemoc domowa dotyka głównie kobiet. W tym roku uzasadnienia ogóle brak. – Nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć tego inaczej niż względami politycznymi – mówi prezeska CPK. Zdaniem Urszuli Nowakowskiej, resort sprawiedliwości, dzieląc pieniądze, wyraźnie premiował organizacje o profilu katolickim. – To jest oczywiste, to wspieranie określonej optyki i centrum. – My od początku angażowałyśmy się w konwencję antyprzemocową, która, jak wiadomo, obecnemu rządowi się nie podoba. Tym samym, zapewne, nie podobamy się także my – mówi Nowakowska.

Konwencja antyprzemocowa, ratyfikowana przez Polskę w 2015 roku została podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego właśnie w warszawskiej siedzibie Centrum Praw Kobiet.

Co dalej z Centrum Praw Kobiet?

Kłopoty także w innych miastach

Jak wyjaśnia prawniczka z łódzkiego oddziału CPK, Anna Głogowska-Balcerzak, sytuacja w centrum Polski także jest wyjątkowo trudna. – W Łodzi od listopada, co prawda, nie musimy płacić za lokal, który wynajmujemy od miasta, ale i tak pieniędzy brakuje na wszystko. Chciałyśmy zatrudnić choćby prawniczkę i psychologa, nie udało się. Nadal pracują, ale jako wolontariuszki, za co jesteśmy im bardzo wdzięczne.

Zdaniem prawniczki z łódzkiego oddziału Centrum, podejście obecnej władzy do problemu przemocy domowej jest trudne do zaakceptowania. – Można odnieść wrażenie, że rządzący chcieliby, by te sprawy załatwiać „w czterech ścianach”. By ofiary przemocy nie domagały się zbyt głośno swoich praw, by siedziały cicho. I to się przenosi na podejście służb do tego problemu – mówi Głogowska-Balcerzak.

Dla kogo są ministerialne pieniądze?

Na swojej stronie resort sprawiedliwości wymienia listę podmiotów, którym przyznano dotacje. Wśród 30 organizacji są cztery oddziały Caritasu z różnych województw, Stowarzyszenie Pedagogów i Psychologów „Macierz”, które – jak informują sami założyciele – powstało: „jako konkretna odpowiedź na wezwanie Ojca Świętego Jana Pawła II”. Dalej, na stronie internetowej Stowarzyszenia czytamy, że w swojej pracy „Macierz” opiera się „na chrześcijańskim systemie wartości”. Wśród obdarowanych przez ministerstwo jest również Katolickie Stowarzyszenie Pomocy Osobom Potrzebującym „Agape” oraz – i to chyba organizacja najciekawsza – Fundacja Promocji Mediacji i Edukacji Prawnej „Lex Nostra”.

Fundacja… od wszystkiego

W statucie fundacji Lex Nostra wyczytać można, że zajmuje się ona… praktycznie wszystkim. Od promocji mediacji i odciążania tym samym sądów, przez ekologię, ochronę przyrody, pomoc niepełnosprawnym, ofiarom firm ubezpieczeniowych, ofiarom publicznego systemu ochrony zdrowia, pomoc kombatantom… Wreszcie – fundacja chce także walczyć o obronność państwa, podtrzymywanie i upowszechnianie tradycji narodowej oraz o pielęgnowanie polskości. Równocześnie fundacja chce także wspierać mniejszości narodowe i etniczne oraz dbać o wypoczynek dzieci i młodzieży. Jej dyrektorem jest Maciej Lisowski, asystent społeczny posła Kornela Morawieckiego. Lisowski, rocznik 1977 sam siebie przedstawia jako dziennikarza, autora lub współautora wielu książek oraz publikacji prasowych. Jest współwłaścicielem kancelarii prawniczej, także o nazwie Lex Nostra a według doniesień tygodnika „Polityka”, Lisowski ma mieć też wyrok karny za oszustwa.

Od niedawna dyrektor fundacji Lex Nostra pojawia się w TVP jako ekspert i prawnik, bywa na spotkaniach Solidarnych 2010, spotyka się z Solidarnością Walczącą oraz Ruchem Kontroli Wyborów, blisko związanym z PiS.

Co przesądziło o przyznaniu pieniędzy?

Kaleta dodaje, że w tej edycji konkursu komisja wybrała organizacje w taki sposób, by w jak największym stopniu zniwelować tak zwane białe plamy na mapie pomocy. – Chodził o to, by zlikwidować miejsca, w których osoby pokrzywdzone nie mogą liczyć na żadne wsparcie – wyjaśnia rzecznik ministerstwa sprawiedliwości. – Przecież niezadowolenie jednej organizacji, której nie przyznano pieniędzy z resortu, nie musi oznaczać, że wyniki konkursu można zakwestionować – dodaje.

Zapytaliśmy rzecznika resortu, na jakiej podstawie pieniądze dostała fundacja Lux Nostra, której dyrektor nie jest prawnikiem i – według części mediów – ma problemy z wymiarem sprawiedliwości. – O żadnych zarzutach i żadnym wyroku resort, oczywiście, nie wiedział – wyjaśnia Kaleta. Jak dodaje, pomoc osobom pokrzywdzonym nie musi być świadczona osobiście przez osobę, która jest dyrektorem danego podmiotu. – Choć bez wątpienia powinna ona spełniać najwyższe standardy – mówi.

Kaleta zapewnia, że podczas rozdzielania pieniędzy nikt nie brał pod uwagę tego, że dyrektor fundacji Lux Nostra jest asystentem społecznym Kornela Morawieckiego, ojca wicepremiera w rządzie PiS-u. – To nie ma żadnego znaczenia, każda oferta oceniana jest niezależnie – zapewnił rzecznik resortu. Odniósł się także do zarzutów, jakoby resort obdarował głównie organizacje o wyraźnie katolickim profilu. – To absolutna nieprawda – przekonuje Kaleta. – Naszą ideą jest chęć niesienia pomocy ofiarom przestępstw, a nie ocenianie, jakie konotacje ideowe mają konkretne organizacje.

W najbliższych miesiącach resort ma rozpisać kolejny konkurs. Zapewne ponownie wystartuje w nim Centrum Praw Kobiet, które od obecnej decyzji resortu nie może się donikąd odwołać.