Uwielbiam święta. Mam już piękny świerk w donicy, który będzie dalej żył w ogrodzie. Jest cały w ręcznie wykonanych bombkach i światełkach. Mieszkanie wygląda jak wesołe miasteczko, bo uwielbiam lampki. Zrobiłam bezglutenowe pierogi (wyszły!)… i z radością czekam na czas, kiedy z moimi najbliższymi będziemy zajadając pyszne rzeczy, grać w planszówki, rozmawiać, śmiać się i pewnie śpiewać.
Mam 42 lata i piękne święta z dorosłymi już dziećmi. To będzie dobry czas. Bez przemocy. Marzyłam o takim. Więc go sama stworzyłam. Bo święta w przemocowym domu to koszmar w ładnej oprawie. I nie można się z niego obudzić.
Pozornie wszystko wygląda idealnie. Osoba doświadczająca przemocy od partnera zrobi wszystko, aby był zadowolony. Kosztem snu i zdrowia wypucuje dom, zrobi pyszne rzeczy (nawet jak ma wydzielane pieniądze), aby nie „prowokować”. W towarzystwie dalszej rodziny będzie wyglądać tak, jak on sobie zażyczy. Niewłaściwy makijaż, ubranie czy biżuteria też go „zmuszą” do wściekłości. Dopóki będą goście, będzie miły i dobry. Czasem skarci ją żartobliwie. Rodzina kolejny raz będzie się zachwycać jakiego ma cudownego męża, i żartować „jak on z nią wytrzymuje”. Ona będzie uśmiechać na te komentarze, bo brak uśmiechu jest karany surowo. Pojawi się plejada wspomnień jej błędów z dzieciństwa i radość rodziców, że wreszcie zachowuje się jak kobieta. Wielka duma jego rodziców, że mają takiego porządnego syna. I mnóstwo rad, żeby dbała o niego, bo „takiego to ze świeczką szukać”.
Jak wiadomo w naszym kraju „rybka lubi pływać”, a mężczyźni „nie wielbłądy – napić się muszą”. A jak święta to mogą mogą. Ona kładzie spać dzieci, tłumaczy im, że muszą być grzeczne. Wie, że jak nie przekona dzieci do spokoju zasłuży na karę. Bo przecież ON musi odpocząć od dzieci.
Im więcej alkoholu tym więcej pouczeń i rad. On ma lepszy humor. Pod stołem dotyka ją mocno. Przez moment zerka prosto w oczy. Inni nie wyłapują spojrzenia, a ona wie, że nie wróży ono nic dobrego. Rodzina się zbiera do wyjścia, on jeszcze idzie na pasterkę, bo taka tradycja. Przy wyjściu całuje ją czule i szeptem do ucha mówi, żeby czekała na niego. Bliscy opuszczają dom z zachwytem nad czułością męża, kobiety karcą mężów, że tak się nie żegnają stawiając jego za wzór do naśladowania.
Ona ma niewiele czasu na posprzątanie. Robi to szybko. Zamyka dokładnie sypialnie dzieci, żeby ich nie obudził jak wróci. Minęły dwie godziny, wszystko pozmywane. Leży w łóżku i czeka. Pomimo zmęczenia nie jest śpiąca. Dostałby furii, gdyby na niego nie czekała tak jak kazał. Może jak zobaczy, że się postarała ze wszystkim to da jej spokój i po prostu pójdzie spać… Skulona nasłuchuje. Słychać zamek w drzwiach. I znów – zamknął od środka. Klucz pewnie jak zawsze schował. Nie będzie mogła uciec. Serce jej wali.
„Wstawaj, kurwo.” Ona delikatnie prosi, żeby się położył, bo jest zmęczony, bo dzieci śpią… Siadając rozpaczliwie szuka słów, które mogłyby go odwieść od tego, co ją czeka. „Chcesz żebym poszedł spać, bo kochanek był u ciebie i zmęczona jesteś.” Ona zaprzecza, tłumaczy, że sprzątała, że przecież nigdy go nie zdradziła, prosi, żeby nie budził dzieci… Pięść w bok głowy przerywa słowa.
„Oddaj telefon”. Jak nie wykona rozkazu pobije ją tak jak ostatnio. I tak nie będzie mogła nigdzie zadzwonić. Oddaje łudząc się, że może da jej jednak spokój. „Do kochanków chciałaś dzwonić? Czy do mamusi popłakać? Tylko ryczeć potrafisz!” Drugi cios. „Po co ci piżama? Nie wiesz, że na męża to się inaczej czeka?” Trzeci cios. „Proszę, obudzisz dzieci…” „Błagaj, szmato. Na kolanach. Całuj stopy.” Ona walczy ze sobą. Analizuje scenariusz po wykonaniu rozkazu i po sprzeciwie. Robi to. „Jeszcze raz”. Nie może się zmusić, stopy mu śmierdzą, chyba w kałużę wdepnął… „Głucha, kurwo, jesteś?!” Przerażająca myśl – „obudzi dzieci”. Schyla się, żeby spełnić rozkaz. On łapie ją za włosy, ciągnie, obchodzi ją i łapie za spodnie od piżamy, ściąga je. „Nie chcę, zostaw mnie!” Cicho, ale stanowczo powtarza próbując się wyrwać. Czuje jak część włosów wyrywa jej z głowy. „Jesteś moją żoną – musisz.” Ciężarem ciała zwala ją na podłogę, jedną ręką dociska za kark, drugą trzyma ręce, nogą rozchyla jej uda. Jest zbyt silny. Jej rozpaczliwa obrona nic nie daje. Wchodzi w nią. Ona bezskutecznie usiłuje się uwolnić. On sapie. Kończy w niej. Całuje ją w kark mówiąc „kocham cię”. I dopiero puszcza. Zadowolony stwierdza „ciesz się, nikt inny nie chciałby cię wyruchać, szmato”. Idzie spać.
Dzieci się nie obudziły. Ona idzie do łazienki, będzie próbowała wypłukać z siebie jego spermę, zmyć jego zapach z ciała. Łzy płyną jej strumieniem, cała się trzęsie. Drzwi zamknięte. Nie ma jak uciec. I nie ma gdzie.
To jeden z ogromnej plejady scenariuszy z przemocowych domów. Niestety nieprzesadzony. Nie zawsze jest alkohol. Nie musi być. Osoby stosujące przemoc często lubują się w poniżaniu. Ale zawsze robią to bez świadków. Kontrolują finansowo. Izolują od przyjaciół. Przy innych są „do rany przyłóż”. A gdy świadkowie wyjdą fundują najbliższym piekło.
Ja mam piękne święta. Bo uwolniłam się od przemocy.