8 października 2020 r. Aurore Bergé (polityczka reprezentująca partię En Marche) w płomiennym przemówieniu przed francuskim rządem powiedziała, że kobiety nie chcą współczucia, ani oceny, chcą po prostu łatwego dostępu do aborcji. Dodała również, że politycy właśnie siedzą wśród kobiet, które miały aborcję. Chwilę później przegłosowano w pierwszym czytaniu przedłużenie terminu legalnego przerywania ciąży z 12 na 14 tygodni. Aborcję uznano również za zabieg medyczny pierwszej wagi. Decyzję uzasadniono faktem, że w kontekście pandemii i zablokowania systemu opieki zdrowotnej, kobiety mają trudniejszy dostęp do terminacji ciąży.
Mam w głowie słowa Bergé obserwując toczącą się obecnie w mediach debatę. Patrzę na (w porażającej większości) mężczyzn rozprawiających nad moralną oceną wyborów kobiet i mam ochotę powtórzyć im te słowa: nie oczekujemy od was ani oceny ani współczucia, chcemy prawa do wyboru. Kropka.
Oczywiście prawa kobiet nie są nadawane, są zdobywane w walce i tak bój o obecny stan prawny we Francji rozpoczął się pięćdziesiąt lat temu. W latach 20. we Francji zgilotynowano parę, która zdecydowała się na aborcję. Od 1955 r. zezwalano na aborcję ze względów medycznych, o czym decydować mógł tylko lekarz i to on mógł ewentualnie zaproponować zabieg, w praktyce nie zdarzało się to wcale; każdy przypadek mógł łatwo zostać ukarany więzieniem. Lata 70. były dla Francuzek czasem odzyskiwania ciała we wszystkich kontekstach: rewolucja seksualna dotyczyła antykoncepcji, aborcji, orientacji seksualnej, seksizmu. Debata publiczna była zawłaszczona przez męskie głosy, jak w litanii powtarzano argument dotyczący rzekomej etyki. Frustracja narastała. 5 kwietnia 1971 r. “Le Nouvel Observateur” opublikował manifest 343 kobiet, które dokonały aborcji, nazywany później, ze względu na satyryczną ilustrację w “Charlie Hebdo”, Manifeste des 343 salopes (343 dziwek). Tekst stworzyła Simone de Beauvoir, a podpisały się pod nim kobiety ze świata kultury, sztuki, polityki, aktywistki, aktorki, wśród nich Anne Wiazemsky, Monique Wittig, Christine Delphy, Catherine Deneuve, Dominique Desanti, Marguerite Duras, Françoise d’Eaubonne, Françoise Fabian, Brigitte Fontaine, Antoinette Fouque, Françoise Sagan, Agnès Varda. Tekst dotyczył nie tylko samego faktu przerwania ciąży, ale także zawierał postulaty mówiące o konieczności uczynienia aborcji bezpłatną i legalną niezależnie od powodu. Powiedziały jasno, że to, czego oczekują, to prawo do decydowania o własnym ciele. Mimo że według francuskiego prawa powinny ponieść karę więzienia za te wyznania, nie wszczęto postępowania wobec żadnej z nich. Tekst doczekał się w 1973 r. odpowiedzi środowiska medycznego (manifest des 331 médecins), w której lekarze stwierdzili, że powinni dokonywać aborcji jak normalnego zabiegu medycznego bez obawy na karę więzienia, wyrażali również obawy dotyczące podziemia aborcyjnego.
Jednym z punktów zwrotnych w walce o legalizację aborcji był proces w Bobigny z 1972 r. (Procès de Bobigny) dotyczący zgwałconej 16-latki, której matka pomogła w terminacji ciąży. Nastolatka doświadczyła napaści seksualnej ze strony kolegi z klasy. Michèle Chevalier (matka) zabrała swoją córkę do lekarza, który nawet zgodził się na przeprowadzenie zabiegu, ale zażądał zawrotnej kwoty 4500 franków. Dla pani Chevalier, pracownicy RATP, czyli miejskiego zarządu transportu komunalnego, zarabiającej około 1500 franków miesięcznie i mającej na utrzymaniu trójkę dzieci (ojciec porzucił rodzinę i nie płacił alimentów), zebranie takiej kwoty było niewykonalne. Zwróciła się więc o pomoc do swoich koleżanek z zakładu pracy, które zdecydowały się pomóc w zorganizowaniu i przeprowadzeniu zabiegu. Niestety doszło do krwotoku, w wyniku którego nastolatka trafiła do szpitala, a jej przypadek został zarejestrowany. W tym samym czasie aresztowano gwałciciela dziewczyny. Co ciekawe Daniel P. został zatrzymany podczas próby kradzieży, nie z powodu przestępstwa seksualnego. Chcąc uzyskać niższy wymiar kary, gwałciciel złożył zeznania obciążające Chevalier: powiedział o nielegalnym przeprowadzeniu aborcji. Natychmiast postawiono zarzuty pięciu osobom: córce, matce i jej trzem koleżankom. Kobietom udało się zdobyć adwokata zajmującego się wcześniej podobnymi sprawami, a rozgłos medialny sprawił, że pomoc zaoferowała fundacji Choisir powołana do ochrony osób po aborcji przed karą więzienia. Jej założycielki Gisèle Halimi i Simone de Beauvoir zażądały nie tylko uniewinnienia, ale również przyznania, że patriarchat i klasizm mogły doprowadzić do śmierci lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 16-letniej dziewczyny. Zgodnie z wyrokiem sądu dwie (matka oraz koleżanka, która bezpośrednio dokonywała zabiegu) z pięciu oskarżonych otrzymały wyrok w zawieszeniu, resztę uniewinniono. Był to precedens we francuskim prawie. Rozpętała się burza medialna i wreszcie zaczęto głośno mówić, że aborcja istnieje, dzieje się, jest częścią doświadczenia wielu osób. Ważnym aspektem było pokazanie jak wykluczenie ekonomiczne wpływa na zdrowie kobiet, jak działa podziemie aborcyjne, podczas gdy bardziej zamożne osoby wyjeżdżały do Szwajcarii lub Wielkiej Brytanii. Warto w tym miejscu przytoczyć statystyki: w 1971 r. za dokonanie aborcji francuskie sądy skazały 518 osób, natomiast w 1973 r., po wyroku, tylko kilkadziesiąt.
W latach 70. debaty społeczne i polityczne we Francji zdominował temat aborcji. Widoczny był w mediach, kampaniach wyborczych, kulturze i sztuce. 20 listopada 1971 r. ponad 40 000 kobiet wyszło na paryskie ulice, aby zaprotestować przeciwko kryminalizacji aborcji. Simone de Beauvoir wydała książkę o procesie w Bobigny, aktywistka Antoinette Fouque założyła pierwsze francuskie wydawnictwo feministyczne Éditions des femmes, swoją premierę miał film Agnès Vardy L’Une chante, l’autre pas. Nowofalowa reżyserka opowiedziała historię dwóch kobiet: jedna z nich zajmuje się gospodarstwem domowym, druga mieszka w komunie i jest piosenkarką. Pierwsza zachodzi w niechcianą ciążę, przyjaciółka pomaga jej w zorganizowaniu aborcji. Film staje się esencją podnoszonych przez feministki kwestii: prawo do decydowania o własnym ciele powinno być niezbywalne, siostrzeństwo i solidarność są remedium na wszelkie niesprawiedliwości społeczne, a zakaz aborcji nie sprawi, że przestanie ona istnieć, doprowadzi tylko do stawiania życia i zdrowia kobiet w niebezpieczeństwie.
17 stycznia 1975 r. posłowie przegłosowali ustawę powstałą z inicjatywy prezydenta Valéry’ego Giscard d’Estaing i aborcja we Francji została ostatecznie zdekryminalizowana. Twórczynią nowoobowiązującego prawa była ówczesna ministra zdrowia Simone Veil (pierwsza kobieta na tym stanowisku), która w przemówieniu przed posłami podkreśliła, że kieruje swoje słowa do zgromadzenia złożonego prawie wyłącznie z mężczyzn, ale jest to głos Francuzek, które mają prawo do osobistych decyzji i państwo musi im to zagwarantować. Dziś aborcja we Francji jest legalna i bezpłatna, obejmuje ją ubezpieczenie zdrowotne.
8 października 2020 r., Marie-Pierre Rixain (również polityczka z ramienia En marche) przed przegłosowaniem ustawy uznającej aborcję za pilny zabieg medyczny podkreśliła, że obecnie IVG (terminacja ciąży) nie jest już kwestią oceny etycznej czy moralnej, a po prostu prawem kobiet.
I tego właśnie nam wszystkim życzę: dostępu, nie oceny, wyboru, nie zakazu.
Bibliografia:
Delphy Christine, L’Ennemi principal. Économie politique du patriarcat, Paryż 1998.
Philosophie magazine, La puissance des femmes: une autre histoire de la pensée, no 43, Paryż 2019.
Riot-Sarcey Michèle, Histoire du féminisme, Paryż 2015.
← Powrót do bloga
2 comments
Moim zdaniem bardzo dobrze autorka ujęła temat lorem ipsum dolor