Mam dość. Facetów, którzy mi mówią, co powinnam jako kobieta.
Co MUSZĘ. Najpierw jako dziewczynce, potem jako kobiecie.
„Musisz nosić spódniczki”, „musisz być ładnie uczesana”, „musisz mieć chłopaka”, „musisz być skromna”,”musisz być grzeczna”, musisz słuchać męża”, „musisz zadbać, żeby dzieci miały ojca” (nieważne, że bije), „musisz ze mną sypiać, jesteś moją żoną, to twój obowiązek”, „musisz sobie kogoś znaleźć”, „musisz się ubierać adekwatnie do wieku”, „nie możesz nosić glanów, musisz być delikatna – jak kobieta”.
A niby kim jestem? JESTEM KOBIETĄ. W glanach, szpilkach, kapciach i boso. I NIC NIE MUSZĘ.
Odkąd pamiętam, faceci mi mówią, co mi pasuje, a co nie. Mam mózg. Mam własne odczucia. Umiem ocenić, czy jest mi w czymś i z czymś wygodnie. I nikt na mnie nie musi patrzeć. JA WCALE NIE CHCĘ SIĘ WSZYSTKIM PODOBAĆ. Nikt nie musi ze mną przebywać.
Te wszystkie teksty, co mi wypada, a co nie wypada… „Popieram protest kobiet, ale kobietom nie wypada mówić wulgaryzmów”. Wulgaryzmy są częścią języka polskiego. Zastosowanie ich jest zasadne w sytuacjach wyjątkowych, ich rolą jest podkreślenie siły wypowiedzi. Mamy być potulne i używać delikatnych słów, kiedy ktoś decyduje o naszych ciałach i życiu?! Mam w takiej sytuacji ładnie się wysławiać, bo według mężczyzn mi „nie wypada”? Jedyne, co nam kobietom niestety czasem wypada, to drogi rodne przez niewłaściwą opiekę lekarską. Urodziłam trójkę dzieci i jakoś nikt nigdy mnie nie ostrzegł, że decydując się na ciążę i porody narażam się na powikłania zdrowotne, a przecież całe moje wychowanie było przygotowaniem do roli kobiety i matki. Nauczono mnie sprzątać i gotować. Uległości na szczęście nikomu nie udało się mnie nauczyć żadną ze stosowanych metod, a były różne.
Dlaczego nikt nie przygotowuje dziewczynek do obrony przed nienawiścią i przemocą? Czemu nie są uczone swoich praw i jak te prawa egzekwować? Bo nie będą już wtedy w cieniu mężczyzn.
Odkąd pamiętam, za brak uległości i wyrażanie głośno i szczerze zdania dostaję po dupie. No bo przecież, jak ja śmiem podważać odwieczny patriarchalny porządek i archetyp kobiety podporządkowanej mężczyźnie? Przecież mówienie o swoich pragnieniach, potrzebach i prawach to rola męska! To faceci zawsze mają dużo do powiedzenia w sprawach kobiet. I wielu z nich chce, abyśmy teraz odsunęły się w cień, a oni wyszli na czoło. A niby dlaczego miałybyśmy to robić?
Od zawsze ktoś lepiej wiedział czego chcę i do czego dążę. Dlaczego całe życie jestem ignorowana? Dlaczego nas, kobiety, gdy mówimy o nas kobietach, mężczyźni chcą zagłuszyć, zastraszyć albo wyśmiać? I dla jasności – nie jestem przeciwniczką mężczyzn, którzy wiedzą, że nie są kobietami i nie chcą za nas decydować. Widzę, że istnieją.
Ale ci, co tak bardzo boją się wolnej woli kobiet niech się rozejrzą – mamy was już dość!
Nikt nie ma prawa mnie do niczego zmuszać. Narzucać myślenia, stroju i drogi życiowej. Decydować za mnie.
A jeśli ktoś próbuje to robić, to niech się nie dziwi, że nie jestem i nie będę miła. Nie mam ambicji bycia miłą.
Chcę być sobą i mam do tego prawo.
I świadomość posiadania tego prawa.
I będę tego prawa bronić.