Tłuszcz na udach, wystające kolce biodrowe, okrągłe pośladki, umięśnione ramiona, ciążowy brzuch – wszystko, co w jakikolwiek sposób odstaje, zostaje przedmiotem dyskusji społecznej. O ile chodzi o ciało kobiety. Czy się tego chce, czy nie, to każda fałdka, kość i krągłość kobiecego ciała jest krytykowana, oceniania, a przynajmniej komentowana. Apogeum jednak nadchodzi, gdy kobieta zdecyduje się karmić piersią.
Bo okazuje się, że kiedy po porodzie macica się kurczy, a brzuch przestaje być interesujący dla gawiedzi, to kobieta karmiąca piersią zaczyna słuchać zupełnie nowych komentarzy. Albo zostaje matką Polką karmiącą, albo wulgarną ekshibicjonistką. Innych opcji nie ma. Od teraz lud będzie (jawnie lub w Internecie) przypisywać akt karmienia piersią do jednej z tych dwóch kategorii. Dlaczego? Chyba dlatego że piersi, tak jak wcześniej ciążowy brzuch, na tyle odstają od ciała kobiety, że stają się wręcz częścią wspólną społeczeństwa.
I z tego powodu, choć kobieta karmić piersią powinna, to nie przy ludziach! Bo karmienie karmieniem, ale nie można zapominać, że te odstające, będące na pierwszym froncie żeńskiego ciała kształty mają (wedle komentujących) inne główne przeznaczenie. Mają być eksponowane w dekoltach, pieszczone w sypialniach, podziwiane na billboardach i kalendarzach dodawanych do magazynów. A nie spełnią tej roli, jeśli będą w przestrzeni publicznej podawać pokarm dziecku. To je przecież zdeseksualizuje. To pozwoli wrócić tej położonej najwyżej „nad poziomem kręgosłupa” części ciała do bycia rządzoną nie przez patriarchat, tylko przez potrzeby mamy i dziecka. To sprawi, że piersi zaczną (o zgrozo) należeć w pełni do kobiety i jej niemowlęcia.
Społeczeństwo patriarchalne, z jego strażniczkami na czele, nie może do tego dopuścić. Bo tak się zawsze zaczyna – najpierw kobiety zechcą powrotu do decydowania o karmieniu piersią w przestrzeni publicznej, potem będą reagować na komentarze o kolejnych, położonych bliżej kręgosłupa częściach ciała. Aż dojdzie do tego, co dla patriarchatu najgorsze: nie będzie można komplementować kobiety w miniówce trąbieniem czy gwizdaniem.
Nie o to patriarchatowi chodzi, nie tego patriarchat chce. Kobieta w tym układzie ma spełniać jego (!) oczekiwania. Ma być kształtna tam, gdzie chcą tego zwolennicy patriarchatu. Ma używać ciała w taki sposób, jaki im odpowiada i na jaki oni dają jej pozwolenie, w miejscach, które oni wyznaczają. Nieważne, jakie kontrargumenty kobieta wysnuje, nieważne, że chodzi o dziecko. Bo wszystko to, co znajduje się na pierwszym froncie kobiecego ciała, należy do ogółu.
A jeśli jakaś uparta kobieta nie chce być komentowana, krytykowana ani oceniana, to niech po prostu jej ciało stanie się płaskie. Żadnego biustu, żadnych pośladków. Żadnego cellulitu, żadnych wystających obojczyków. Niech stanie się jak najbardziej dwuwymiarowe. I kto wie, może wtedy będzie jej łatwiej? Gdy jej wygląd fizyczny zobrazuje to, jakie ma w tym świecie prawa…