Okutane na czarno kobiece postaci. 38 lat, 41 lat, 43 lata, 40 lat… Przy każdej znicz i klepsydra: kiedy, gdzie i jak zginęły. Elżbieta, Wioletta, Beata, Barbara.. i wiele innych. Skatowana przez partnera na śmierć. Zadźgana przez męża nożem na oczach córki. Zabita siekierą. Podpalona żywcem… ?Czy musiały zginąć, by być zauważone?? ? głosił plakat towarzyszący tej poruszającej ekspozycji na warszawskiej ?patelni? (przy wyjściu ze stacji metra Centrum).
Fundacja Centrum Praw Kobiet, zorganizowała ten happening we wtorek, 27 listopada, w związku z międzynarodową kampanią przeciwko przemocy ze względu na płeć.
Bo przemoc wobec kobiet ? jak donosi Światowa Organizacja Zdrowia ? ma zatrważające rozmiary: co trzecia kobieta doświadcza przemocy ze strony swoich mężów czy partnerów.
Równie ponure jest to, że ten rodzaj przemocy jest bagatelizowany. Choć często dochodzi do naruszenia nietykalności cielesnej kobiety, a w efekcie do ciężkich obrażeń ciała, traktowany jest powszechnie jako ?wewnętrzne sprawy rodziny? i nazywany ?problemami? czy ?awanturami?.
To powoduje, że sprawca przemocy, nie ponosząc żadnych konsekwencji swoich działań, w poczuciu bezkarności, posuwa się coraz dalej.
I dopiero, gdy dochodzi do tragedii, sprawa staje się warta społecznego zainteresowania.
Pokazują to historie kobiet zabitych przez mężów czy partnerów.
Za ich śmierć odpowiedzialni są nie tylko zabójcy, ale także państwo, które nie stworzyło systemu prawnego i instytucjonalnego, który skutecznie chroniłby kobiety przed zabójstwem lub ciężkim uszkodzeniem ciała.
Czy naprawdę musiały zginąć?
Kilka z takich historii zostało przywołanych podczas happeningu Centrum Praw Kobiet na ?patelni?.
Nieżyjące już kobiety, raz jeszcze dostały głos, by opowiedzieć, jak wyglądało ich życie. Mogli je usłyszeć ci wszyscy, którzy w tym ruchliwym miejscu stolicy postanowili przystanąć na chwilę przy kobietach w czerni.
Oto historia opowiedziana przez Wiolettę S., jedną z nieżyjących kobiet:
?Pastwił się nade mną przez lata. W końcu zgłosiłam sprawę na policję. Mąż został skazany za znęcanie się. Ale nie poszedł do więzienia. Zawiesili mu karę na ?okres próby?.
Dla mnie nic się nie zmieniło. Mąż nadal mnie bił, popychał, opluwał.
Wyzywał, wyśmiewał, zarzucał zdrady, budził nocą z wrzaskiem, wyganiał z domu, groził, że mnie zabije, że podpali mieszkanie.
Znów to zgłosiłam. Do sądu trafił kolejny akt oskarżenia, a on ciągle był na wolności: ciągle znęcał się nade mną, nie dawał żyć.
Mieszkał ze mną pod jednym dachem, choć powinien siedzieć w więzieniu.
Miałam dość. Złożyłam pozew o rozwód.
Tego ranka, 3 sierpnia, wdarł się do łazienki, kiedy brałam prysznic. Kazałam mu się wynosić. Wrócił po chwili. W jednej ręce trzymał kanister, w drugiej ? zapalniczkę. Stałam naga w wannie. Chlusnął na mnie benzyną, podpalił i wybiegł zatrzaskując drzwi.
Ból był przeraźliwy, płonęłam, jak pochodnia. Ogień parzył, odruchowo próbowałam go gasić polewając ciało wodą. Było jeszcze gorzej – płonąca na mnie benzyna zaczęła się rozpryskiwać. Dusił mnie dym palonego ciała. Mojego ciała.
Wyłam o pomoc.
Moje krzyki obudziły 15-letniego syna. Wezwał pogotowie.
Boję się, że widok płonącego ciała matki będzie go prześladował latami.
Lekarze próbowali mnie odratować. Nie było szans: miałam poparzone 80 procent powierzchni ciała, drogi oddechowe też. Zmarłam tydzień później.?
Apel Centrum Praw Kobiet o zmianę przepisów prawa
Wtorkowy happening Centrum Praw Kobiet, to również finał akcji ?Dom dla ofiary, nie dla kata?. Apel-petycję o wprowadzenie zmian legislacyjnych, które chronią kobiety doświadczające przemocy domowej, podpisało ponad 10 tysięcy osób.
Centrum Praw Kobiet zwraca się do przedstawicieli organów władzy ustawodawczej i wykonawczej:
– o jak najszybsze przyznanie uprawnienia policji do wydawania podczas interwencji nakazu opuszczenia domu połączonego z zakazem zbliżania się i kontaktowania z ofiarą
– o wprowadzenie efektywnych cywilnych środków ochrony kobiet
– o wprowadzenie procedur do oceny i zarządzania ryzykiem oraz o skoordynowanie w tym zakresie prac różnych instytucji.